Mikołajki w tym roku będą nieco inne, niż w poprzednich latach, choć to zmiana nie radykalna, przynajmniej nie jak na warunki  2020. A to również dlatego, że ze względu na specyfikę przedszkola do tematu Mikołaja podchodziłyśmy trochę niepewnie za każdym razem. Bo z jednej strony pan przebrany na czerwono, że „hohoho!”, wręczający pakiecik z czekoladopodobnym mikołajkiem, kalendarzem adwentowym z okienkami i plastikową laleczką Chucky to nieodłączny element udanego dzieciństwa, przynajmniej tych, którym dane było dorastać w poprzednim wieku (bo nie napiszę, że ustroju). Czy to wspomnienie przyjemne jak Monte lub budyń na podwieczorek zamiast kanapek z pasztetem – niech odpowiedzą zdjęcia z rodzinnego archiwum. I jak tu dzieciom odbierać tę przyjemność szczególnie, że od połowy listopada opowiadają o wysyłaniu listów, zostawianiu ciasteczek z mlekiem i ogólnym OCZEKIWANIU. Z drugiej strony – Maria Montessori mówiła, że jak dziecko potrafi sobie wyobrazić wróżkę, to potrafi i Amerykę Południową i że ogólnie z tą fantazją do szóstego roku życia to pasowałoby uważać. Z trzeciej – nie jesteśmy przedszkolem wyznaniowym. Z czwartej – ale działamy w konkretnej kulturze. Z piątej – w niektórych domach trzyma się opowieść o Mikołaju całkiem serio, nie za dobrze wydać wszystko bezwzględną szczerością w przedszkolu. Z szóstej – są dzieci, które nie do końca komfortowo czują się, gdy pan z Tauronu przychodzi(ł) spisać licznik, a co dopiero wobec takiego przebierańca. Temat łatwy nie jest.

Trzy lata temu dzieci dostały dużo zadań do przygotowania dla Mikołaja, który był raczej typowym przedstawicielem tegoż gatunku, ale też miałyśmy same maluchy, nie było zbyt dużo pytań. Rok później zrezygnowałyśmy z odwiedzin na rzecz poszukiwań w formie podchodów, zwieńczonych prezentami czekającymi w sali. Pomysł niezły, chociaż było trochę zawodu wśród dzieci i osoba, która została w przedszkolu (to chyba byłam ja…) musiała dyplomatycznie unikać odpowiedzi na pytanie, czy spotkała Świętego. W ubiegłym roku dzieci dowiedziały się dużo o tym, że to taka tradycja, że w wielu miejscach się ją świętuje, że to po to, aby uczcić pamięć o biskupie Mikołaju i przypominać o tym, że warto się dzielić, ale odwiedził nas całkiem zacny Mikołaj. W tym ograniczymy się do podchodowej zabawy, Mikołaj w maseczce może być trudnym przypadkiem. Choć zapewne rynek przebrań już odpowiedział na tę potrzebę. Ha, no jasne, że tak.

mikolaj w maseczce Mikołajki, COVID i 12 pomysłów prezentowych
fot. Eamonn M. McCormack/Getty Images

Poza Mikołajkowymi podchodami dostosowanymi do możliwości przedszkolaków i zerówkowiczów, mamy myśl, żeby ukryć prezenty pod śniegiem (sztucznym, rzecz jasna, z któregoś z tych przepisów z mąką ziemniaczaną, najbardziej są eko, choć ten z pianki do golenia super wychodzi, ale jakie to ilości śmieci…) i tak jeszcze uatrakcyjnić cały proces poszukiwawczy. Możliwe zresztą, że prezenty nie będą w ogóle czekały w przedszkolu, tylko w jakimś specjalnym, znanym tylko Mikołajowi miejscu. I tu dochodzimy do kolejnego punktu zapalnego całej tej mikołajkowej zabawy – PREZENTY. Różne firmy mają rozmaite oferty, można kupić małe mikołajki, puzzle, układanki, książeczki, plastikowe zabawki, słodycze… My mamy dość długą listę wymagań, więc próbujemy temat poruszać już od dwóch tygodni, ale jakoś nie jest łatwo podjąć wiążące prezentowo decyzje.

20181206 111637 scaled 1 Mikołajki, COVID i 12 pomysłów prezentowych

W poprzednich latach były to:

  • własnoręcznie wykonana masa plastyczna w słoiku plus bardzo ozdobna bąbka świąteczna;
  • dzbanek 500ml świetnie pasujący do dziecięcej rączki, w środku mandarynka + zestaw goździków do ozdoby DIY, pieczątka typu świątecznego i bombka;
  • pudełeczka drewniane do samodzielnego ozdobienia + rzeczy, które mogą się w tym temacie przydać.

Ważne jest dla nas, żeby prezenty były ekologiczne – choć to dla każdego będzie znaczyło troszkę coś innego. W każdym razie plastikowe jednorazówki odpadają, ale już np. takie pieczątki, to też dyskusyjna sprawa – wiadomo, zniszczą się dość szybko, raczej nie posłużą na lata, zero waste to nie będzie, mikroplastik najgorsza sprawa. Są jednak fajnym świątecznym umilaczem, a już samym nieużywaniem wody butelkowanej troszkę dopisujemy sobie miejsca w plastikowym worku. Można też poszukać alternatyw ekologicznych, tylko żeby było naprawdę z sensem, ze już się nie kupuje tego plastiku, to nie mogą być produkcji bardzo wschodniej, powinny być na naturalnym kauczuku, ale to też niezbyt tradycyjne drzewo europejskie. I zonk. Pozostaje dołączyć ziemniaka, albo oddać sprawiedliwość plastikowej piecząteczce! No i tu też każdy ma inną granicę tolerancji na śmieci. I to w ogóle złożony temat, bo często niełatwo jest zauważyć, że można z czegoś zrezygnować albo zaproponować ekologiczniejszą alternatywę. Mi w każdym razie niełatwo.

Powinny być dość uniwersalne. Wiadomo, że prezent dopasowany do aktualnych potrzeb i zainteresowań dziecka, to byłaby cudowna sprawa. Jednak ktoś musiałby się tym zajmować już od sierpnia, żeby na koniec okazało się, że jednak dopasowanie trochę się zmieniło i no… Także dobrze, żeby było to coś, co wywoła uśmiech na większości z 25 twarzy. I też, żeby nie okazało się, że większość dzieci już coś takiego ma (takie ryzyko jest np. z książkami, niewiele radości z pozycji, która od tygodnia stoi na półce). No niech to nie będą karty z Czuczu czy inna tam gra „Piotruś”. Tanie, rozwojowe, z kartonu nie z plastiku, ale jednak pójdą w kąt do krainy wiecznych zabawek prawdopodobnie po tygodniu.

Ich budżet nie powinien powalać – pewnie nie byłoby kłopotem znalezienie prezentów za 100 złotych. Jednak nie o to w tym chodzi, dzieci i tak dostaną rzeczy mikołajkowe i okołochoinkowe w domu.

Dobrze, żeby były łatwo dostępne. Zwykle lista bieżących spraw pochłania nas na tyle, że nie zaczynamy poszukiwań już we wrześniu. Do tego są wśród nas świąteczne estetki, także prezenty trzeba ładnie zapakować. Jeden to nie kłopot, ale 25 bywa wyzwaniem. Nie ma mowy o jakichś gotowych torebkach z koszmarnymi mikołajkami zerkającymi zza ośnieżonej choinki i Rudolfa. A takie pakowanie wymaga czasu, więc polowanie na prezenty nie może trwać przesadnie długo.

Sama nie wierzę, że to piszę, ale istotne jest również to, żeby takie prezenty miały znamiona zabawek rozwojowych. Bynajmniej nie w rozumieniu „muszą mieć literki i cyferki bo inaczej to nie rozwój”, bardzo wierzę w rozwojową moc plasteliny, także w sumie ta kategoria jest szeroka.

Nie zasypałyśmy się gradem pomysłów (ech te prezenty, zawsze tak z nimi jest), ale kilka ich mamy. Poszukałam w internecie, na fejsbukowych grupach, wysiliłam umysł i tak oto powstała mini lista prezentowa dla naszych montessoriańskich przedszkolaków. Prezenty z gwiazdką mają długą listę zarzutów, ale z jakiegoś powodu wydają mi się do rozważenia. W tym roku coś wybierzemy, a pozostałe pomysły zostaną na kolejne lata. W końcu nie trzeba ich aż tak strasznie dużo, Mikołajki w przedszkolu można przeżyć maksymalnie cztery razy.

  1. Składniki do stworzenia masy plastycznej lub innej niezwykłej maziai, bądź też maziaja gotowa.
  2. Zestaw do stworzenia własnej świątecznej kartki/wizytówki/bombki/pudełeczka/etc.
  3. Butelki sensoryczne HM.
  4. Zestaw do uszycia własnej lalki, walfdorfsko inspirowany.
  5. *Lornetki.
  6. Kubki, które dzieci same pomalują w mikołajkowy dzień.
  7. *Jakiś eksperyment stąd.
  8. Elementy małego AGD (ubijaczka do piany, tarka, dzbanuszek itp.).
  9. Fajny dziadek do orzechów + orzechy.
  10. Naturalna świeczka + ładny słoik na ozdobienie świątecznego świecznika.
  11. Figurka zwierzątka/dinozaura spakowana tak, żeby opakowanie było równocześnie krainą do zabawy.
  12. Zestaw do wykonania swojej biżuterii świątecznej.

Refleksję końcową mam taką, że na tyle, na ile znam przedszkolaki w przedszkolu, to z różnych rzeczy potrafią zrobić ważne dla siebie przedmioty. I zupełnie nie chodzi (przynajmniej w tych prezentach przedszkolnych) o to, że to muszą być te wymarzone plastikowe figurki czy co tam jeszcze. Po naszej stronie leży sporo z tej mikołajkowej wyjątkowości – i chyba jednak nic tak nie cieszy, jak to oczekiwanie i wykonywanie różnych ważnych zadań. Niezbyt to rewolucyjna refleksja, więc dodam jeszcze rewolucyjne wezwanie do ograniczania oczywistego i nieoczywistego platiku w tegorocznych prezentach świątecznych! 😉